Istnieje przekonanie, że inicjacja do wicca czyni z inicjowanej osoby czarownicę oraz kapłankę bądź kapłana. Jak więc należy to rozumieć? Czy inicjowana osoba staje się pośrednikiem między osobami świeckimi a bogiem, czy bogami, jak to ma miejsce w Kościele Katolickim? Czy może jednak chodzi o inny rodzaj kapłaństwa?
Uczono mnie, że jestem kapłanem, bo zgodnie z tradycyjnymi słowami jestem ukrytym dzieckiem bogini. I tylko tyle i aż tyle. Co to w praktyce oznacza? Dla mnie bycie kapłanem jest związane z możliwością nawiązywania kontaktu z bóstwami. Nie pośredniczę w tym kontakcie dla innych. Robię to dla siebie samego. Choć w zależności od funkcji pełnionej podczas rytuału mogę robić to bardziej aktywnie lub bardziej pasywnie. Jednak kontakt ten jest mój, indywidualny. Czy to coś niezwykłego, wyłącznie charakterystycznego dla wicca? I tak i nie. W wicca bezpośrednia relacja z bogami jest w gruncie rzeczy osią rytuału. Poza wicca, bywa z tym różnie. Są wyznania takie jak katolicyzm, w których połączenie z bogiem zawsze odbywa się za pośrednictwem kapłana. I takie jak protestantyzm, w którym więź ta bywa nawiązywana bezpośrednio przez wyznawców. Istnieje też możliwość, czego sam doświadczyłem na długo przed tym nim usłyszałem o wicca, że taka łącznąść odbywa się samoistnie. Jeśli bogowie tego chcą a człowiek się wystarczająco otworzy, to to się dzieje. W takich sytuacjach jest się kapłanem bez żadnej zewnętrznej inicjacji. Po prostu inicjacja dokonuje się wewnątrz. Co do mnie, zawsze uważałem się za naturę kapłańską. W takim razie, po co dałem się inicjować do wicca? Myślę, że prostej odpowiedzi nie ma. Z jednej strony zew bogów, a szczególnie Bogini. Z męskimi bogami miałem już wcześniej więź. Z żeńskim bóstwem nie. Więc zew Bogini był ważnym elementem. Zapewne też można byłoby nawiązać reację z Boginią poza wicca. Pewnie tak. A nawet na pewno tak. Jednak to, co dla mnie równie istotne, to fakt, że wicca daje klucz w postaci szkieletu rytuału i pomoc jego uczestników. Z doświadczenia wiem, że wiccański rytuał może być odprawiany różnie. Nawet bardzo różnie. Istnieje jednak pewien wzór, który każdemu wiccaninowi pozwala ocenić, czy rytuał odprawiany przez innych jest z natury wiccański, czy nie. Sprowadza się to do zbudowania świątyni, zaproszenia bogów, przeżyciu ich obecności i odpowiedniego zakończenia. O szczegółach pisać nie bedę. W każdym razie w realizacji tego celu pomocne są inne osoby. Wicca daje też dostęp do wiedzy innych osób, które mogą się tą wiedzą podzielić. To nauczyciele. Choć rzecz jasna, bez własnej pracy nie ma rozwoju a nauczycielami, szczególnie po opanowaniu podstaw mogą być i inne osoby. Osobiście bardzo wiele zawdzieczam osobie, z która nigdy w kręgu nie byłem, ale przegadałem z nią dziesiątki godzin. Jednak własna praca jest najważniejsza. Nauczyciel może być tylko przewodnikiem. Inicjacja daje też połączenie z egregorem (zwanym też zbiorowym umysłem, albo duchem grupy) wicca, tradycji i kowenu, do którego się jest inicjowanym. Doświadczenie podpowiada, że z każdym rytuałem ta więź staje się mocniejsza, bo samemu uczestniczy się w rozwoju egregora. Aż przychodzi taki moment, że przeżycia w kręgu mogą być podobne, do przeżyć osób, z którymi się nawet nigdy nie pracowało, bo isntnieje więź w ramach linii inicjacyjnej. Przynajmniej w warstwie werbalnej. To są napradę zaskakujące momenty, których nie doświadcza się pracując samotnie.
Zatem dla mnie wicca jest ścieżką kapłańską przez fakt mistycznej więzi z bogami, do jakiej dąży każdy kapłan. Lubię tę ścieżkę, ze względu na wspólnotę mistycznych doświadczeń.
Jaka jest różnica między kapłanem a arcykapłanem. Formalnym wyróżnikiem jest inicjacja na 2 stopień. Arcykapłan lub arcykapłanka są także umocowani do inicjowania nowych osób. O naturze umocwania pisać nie będę, bo to sprawa dość skomplikowana. Z perspektywy osoby wyniesionej do rangi arcykapłana, czy arcykapłnki istotne jest, że ma takie umocowanie. Zazwyczaj ma także wiedzę wystarczającą do wyszkolenia nowej czarownicy. Potrafi świadomie przeprowadzić dowolny rytuał wiccański, czyli zna znaczenie poszczególnych elementów rytału. Taka osoba jest umocowana także do założenia i prowadzenia własnego kowenu. Jeśli arcykapłan lub arcykapłanka takiej wiedzy nie ma, świadczy to źle o jej nauczycielach.
Czy arcykapłani mają jakąś władzę nad członkami kowenu? I tak i nie. Po pierwsze, nie każdy arcykapłan, czy arcykałanka, czyli osoba wyniesiona na drugi stopień prowadzi kowen. Jeśli kowenu nie prowadzi, to trudno mówić o jakiejkolwiej władzy. Jeśli jednak taka osoba prowadzi kowen, wóczas dysponuje pewną władzą wynikającą z odpowiedzialnści za inicjowaną osobę. Władza ta jednak nie jest nieograniczona. Na pewno nie można żądać, aby inicjowana osoba przestała myśleć i mieć własne zdanie, choć znane są i takie przypadki. Krąży anegdota o pewnym arcykapłanie, który twierdził, że prawidłową reakcją ucznia na rozkaz podskakiwania, jest pytanie: jak wyskoko? To nie jest moja wicca. W mojej wicca zawsze jest miejsce na pytanie: dlaczego? Czasem zresztą nie ma jednej odpowiedzi i wówczas trzeba znaleźć własną. Być może odpowiedzią będzie stwierdzenie: nie ma powodu, albo nie ma powodu ale lubię to. Albo też istnieje jakiś ważny dla nas powód. Ważne, żeby zadawać takie pytanie. Zawsze.
A co z zaufaniem do nauczyciela? Odwrócę pytanie, a co z zaufaniem do ucznia? Jeśli nauczyciel wymaga bezwzględnego zaufania i boi się pytań, może to znaczyć tylko jedno. Nie jest pewien swojej wiedzy. Nie jest pewien swoich umiejętności i zwyczajnie boi się, że uczeń odkryje, że nauczyciel mało wie. Moim zdaniem nie ma ludzi wszechwiedzących. Dobry nauczyciel o tym wie. Także o sobie samym. Czasem dobrze jest usłyszeć pytanie dlaczego, choćby po to, żeby samemu poszukać na nie odpowiedzi. Dla samego siebie. Dobry nauczyciel nie ogranicza ucznia. Pozwala mu się rozwijać i sam rozwija się wraz z uczniem.
Uczono mnie, że w okresie pomiędzy inicjacją na pierwszy stopień a wyniesieniem na drugi stopień, kapłan, czy kapłanka powinienna się ograniczyć do praktyki we własnym kowenie. Nie jest to żelazna reguła. Spotkałem wielu arcykałanów i arcykałanek pozwalających swoim uczniom na uczestniczenie w rytuałach innch grup, otwartych, zamkniętych, czy nawet w ramach innych ścieżek. O ile rozumiem sens takiej wstrzemięźliwości na wczesnym etapie bycia kapłanem, o tyle myślę, że po osiągnięciu pewnej dojrzałości w ramach wicca, poznawanie praktyki innych jest wręcz wskazane. Nawet przed wyniesieniem na drugi stopień. Po wyniesieniu byłoby wręcz wskazane, o ile okoliczności na to pozwalają. Nie tylko w ramach pracy macierzystego kowenu ale także indywidualnie. Nic tak nie skłania do zadawania pytań o sens własnej praktyki, jak porównanie z praktyką innch. A zadawanie pytań jest niezwykle cenne, rozwijające.
Często jednak można spotkać się z praktyką nie wynoszenia na drugi stopień kapłanek i kapłanów przez wiele lat. Owszem, może być tak, że osoba się nie przykłada i rzeczywiście ma problem z opanowaniem podstwaowego materiału. Często jednak powody sa inne. Leżą po stronie arcykapłanki, bądź arcykapłana prowadzącego kowen. Obietnica lub powstrzymywanie od wyniesienia jest często traktowane jak narzedzie władzy. Bywa, że towarzyszy temu groźba, że jeśli uczeń nie będzie posłuszny, wówczas nikt, nigdy takiej osoby w ramach wicca uznawać już nie będzie i właściwie uczeń nie ma innej możliwości niż ślepe posłuszeństwo. W takim kontekście zakaz indywidualnej praktyki w gruncie rzeczy zaczyna być narzędziem władzy izolującym ucznia od wiccańskiej społeczności. Taka postawa arcykapłanów może prowadzić do nadużyć w ramach kowenu. Wszyscy mamy ego i lubimy o sobie mysleć dobrze. Jeśli jednak boimy się wypuścić nasze dzieci w świat, to coś z nim jest nie tak. O co w tym wypadku chodzi? O podniesienie swojej samooceny? O to, że straci się władzę nad swoimi uczniami? A może o obawę przed oceną innch, wszak nauczyciel ponosi odpowiedzialność za ucznia?
Niestety zdarzają się i tacy nauczciele. Ba, zdarzają się nauczyciele, którzy udzielają drugiego stopnia tylko pod warunkiem, że nowa arcykapłanka bądź arcykapłan będzie inicjował wyłacznie osoby wskazane przez własnych arcykapłanów. To jest dla mnie zupełnie niezrozumiała praktyka. Arcykapłanka bądź arcykapłan są z założenia uprawomocnieni do inicjowania innych i powinni być wyszkoleni do takiego stopnia, że potrafią prowadzić kowen samodzielnie. Dlaczego więc mają pytać o pozwolenie swoich dotychczasowych arcykapłanów? Jak to świadczy o nauczaniu? Nie, definitywnie to nie jest moja wicca.
Arckapłanka i arcykapłan w mojej wicca to osoba świadomie eksplorująca naszą ścieżkę. Osoba samodzielnie rozwijająca swoje umiejętności. Osoba ponosząca odpowiedzialność za swoje decyzje. Osoba bedąca samoświadoma do tego stopnia, że nie boi się porównania z praktyką innych, bo wie, że od każdego można się czegoś nauczyć.
Czym zatem różni się arcykapłaństwo od kapłaństwa w wicca? Wg mnie, na poziomie mistycznym niczym. Jesteśmy kapłanami i kapłankami. Na poziomie społecznym, umocowaniem w przypadku arcykapłanów, a jego brakiem w przypadku kapłanów, do inicjowania nowych czarownic i prowadzenia kowenu.
Bliższy jest mi poziom mistyczny, więc mimo przejścia wszystkich stopni inicjacyjnych, nadal uważam siebie przede wszystkim za kapłana. Jestem kapłanem, a arcykapłanem bywam, w zależności od pełnionych funkcji.
Gloucester, sierpień 2018
Rawimir